Wrogowie offlinu
To, co dziś najbardziej zniechęca klientów do zakupów w sklepach stacjonarnych to czas, jaki muszą na nie poświęcić, słaba obsługa i brak personalizacji. W oparciu o te trzy elementy powstał niejeden sklep internetowy, przekonując klienta, że u niego będzie szybko, tanio i na najwyższym poziomie. Opcja dostawy tego samego dnia, rabat na kolejne zakupy i maksymalnego uproszczenia procesu zakupowego, trafiają do konsumentów. Dbając o te trzy filary marka udowadnia, że klient jest dla niej ważny. A my lubimy, jak ktoś o nas dba. Skoro tak jest w internecie, dlaczego ma być inaczej w sklepie tradycyjnym? Niektóre firmy, zwłaszcza te działające w świecie offline i online poszły tym tropem, próbując przenosić dobre praktyki z sieci do sprzedaży stacjonarnej. Takim przykładem jest Sephora. Jedna polityka cenowa i promocyjna dla offline i online oraz narzędzia, które mają pozwalić na tworzenie spersonalizowanych ofert i sugerowanej listy zakupów. To słuszny kierunek, chociaż i w tym modelu, myśląc o informacjach z offline, marketer może odczuwać pewien niedosyt. Wystarczy porównać ilość danych, jakimi dysponuje chcąc zbadać ścieżkę zakupową klienta sklepu internetowego i stacjonarnego. Dziś analiza w online jest prosta i efektywna, wystarczy Google Analytics. W offline bywa droga, skomplikowana i czasem nieprecyzyjna.